21.03.2013

05. "E, sakramencki czorcie!"


Pisane przy: Blur - Song 2


LUKAS [Niedziela - 11.09.2005]
Biegłem przed siebie ile sił w nogach. Patrzyłem gdzie stąpam, abym przypadkiem się nie potknął. Za sobą słyszałem krzyki i wrzaski moich przyjaciółek i o dziwo, od czasu do czasu słyszałem przerażony głos Jeroma. Ha! W końcu udało mi się wyprowadzić go z równowagi! Jestem genialny w swej genialności, o!
- Lukas! Poćwiartuję cię i usmażę na grillu jak tylko uciekniemy stąd! - Spinelly powtórzyła po raz kolejny swoje groźby.
Nie rozumiałem o co jej chodzi. Trochę porannego joggingu dobrze jej zrobi. Mimo że jest środek nocy. Właściwie... Doskonale wiedziałem o co jej chodzi. Właśnie w tym momencie uciekamy przed krwiożerczymi dobermanami. I to wcale nie z mojej przyczyny! No dobra, z mojej. Ale... W sumie jedyną obroną dla mnie w tej sytuacji jest to, że chciałem tylko się zabawić. Nie moja wina, że akurat kiedy kąpaliśmy się w wielkim basenie, ktoś wypuścił psy na dwór. No kto normalny szczuje ludzi, którzy tylko chcieli sobie popływać?! Fakt, nie spytaliśmy o pozwolenie. Fakt, byliśmy głośni i to bardzo. Fakt, przez przypadek mogłem rozwalić jedną z wielkich, kamiennych doniczek, kiedy wykonywałem rozbieg, aby skoczyć na bombę. Fakt, wybiliśmy jedno z okien, a właściwie Raita, kiedy próbowała strącić puszkę po piwie z parapetu za pomocą rzutu niewielkim kamieniem. Przecież nie zachowaliśmy się aż tak wandalistycznie, by teraz ganiać po ich ogrodzie w poszukiwaniu tej pieprzonej furtki!
Nagle poczułem, że coś mnie ciągnie w dół trzymając za spodnie w okolicy moich pośladków. Usłyszałem prucie, a po chwili upadłem na ziemię lądując na tyłku. Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem wielkie bydle, które rozszarpywało na małe kawałeczki część materiału moich spodni.
Jak poparzony wstałem z miejsca i ruszyłem w stronę płotu, wykorzystując nie uwagę zwierzęcia. Nieporadnie i bardzo nerwowo wdrapałem się na samą górę i rozejrzałem w poszukiwaniu przyjaciół. Zaraz zza domu wyłoniła się przerażona Raita, która machając rękoma w około biegła zygzakiem, myśląc zapewne, że to zmyli psa. I udało jej się! Pies jak głupi biegł raz w lewo, raz w prawo, aż w końcu stanął w miejscu.
- Raita! Tutaj! - zawołałem ją natychmiast, kiedy sierściuch wpatrywał się w ziemie, idąc powoli na chwiejnych łapach i próbując złapać równowagę.
Dziewczyna spojrzała wokoło, ale nie widząc nikogo pobiegła tylko przed siebie, na szczęście idealnie kierując się wprost 
- U góry!
Niebieskooka natychmiast pognała wzrokiem na mnie i z uśmiechem na ustach oraz ulgą wypisaną na twarzy, wspięła się do góry i usiadła obok mnie.
- Gdzie reszta? - spytała dysząc.
- Nie wiem - odpowiedziałem i rozejrzałem się jeszcze raz, dokładniej.
- E, sakramencki czorcie! - usłyszałem głos Spinelly, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Wyostrzyłem jeszcze bardziej zmysł wzroku, na tyle ile w tych ciemnościach się dało. - Z tyłu, kapciu! - warknęła zirytowana.
Wraz z Raitą obróciliśmy się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzeliśmy w dół. Stała tam we własnej osobie czarnowłosa z kpiącym uśmieszkiem na ustach. Kiedy ona...?! Ale jak...?! Widząc mój zdezorientowany, a zarazem zszokowany głos wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Przestraszył się mojego wzroku. Wystarczy pokazać swoją dominację nad zwierzęciem, a ono skuli się i ucieknie w popłochu - wyjaśniła, kiedy już się się uspokoiła.
Ta dziewczyna jest zdumiewająca! Wiedziałem, że chodzi do schroniska i opiekuję się tam psami, ale nie sądziłem, że też tyle o nich wie!
- Aaa! - naszych uszu dobiegł wrzask Jeroma, a potem kilka głośnych kichnięć.
O boże, całkowicie o nim zapomniałem, a przecież on ma uczulenie na sierść!
Ponownie się odwróciłem. Ściągnąłem prawy but z stopy. Spojrzałem na niego z utęsknieniem. Była to moja ulubiona firma i przyznam, że szkoda mi ich było. I to cholernie. Jednak przyjaciel był ważniejszy. Cholera! Gdybym mógł ożenił bym się z tą parą obuwia! Rzucając ostatnie namiętne spojrzenie mojemu kochankowi z całej siły wymierzyłem w stronę psa goniącego Jeroma. Na szczęście doleciał idealnie do celu, a pies zawył i uciekł skomląc. Chłopak jak poparzony przybiegł do nas i wspiął się na górę, po czym natychmiast zeskoczył stając pomiędzy dziewczynami, dysząc ciężko.
I kichając...
Po chwili zeskoczyłem do nich. Od razu oberwałem w obydwa ramiona. Zawyłem z bólu.
- Należało Ci się! - warknęła wściekła Spinelly. - Wiedziałam, że ten pomysł nie mógł być dobry, bo był TWÓJ! - dodała, wykrzykując ostatnie słowo wprost do mojego ucha.
Odskoczyłem od niej i poruszyłem głową w prawo. Cholera! Przez nią stracę słuch! Rany boskie, przecież nie było,
aż tak... źle.
Z rozmyślań wyrwał mnie szaleńczy śmiech moich przyjaciół. Spojrzałem na nich zdezorientowany. Dopiero kiedy Raita łaskawie wskazała na mój tyłek, zrozumiałem o co chodzi. No tak, pies pewnie się postarał i teraz mogą podziwiać moje... Cholera. Akurat dzisiaj musiałem ubrać bokserki w różowe misie!
- O, zamknijcie się wreszcie!  - warknąłem zirytowany i ruszyłem w stronę domu. Odchodząc wciąż słyszałem ich śmiechy, które z każdym moim krokiem zarazem nabierały na sile, ale i cichły wraz z przebytymi przeze mnie metrami.
Nie miałem zamiaru spędzać z nimi ani chwili dłużej. I co z tego, że noszę mega upokarzającą bieliznę? I co z tego, że jakiś kundel zrobił mi dziurę na pośladkach, dzięki czemu wszyscy mogą je podziwiać? I co z tego, że kuleję na jedną nogę i wyglądam jakbym miał krzywe biodra. Pffy. Powinni mi dziękować, a nie się ze mnie naśmiewać! Przynajmniej się świetnie bawili i nie musieli spędzać niedzielnego wieczoru w domu! Nie musieli siedzieć sami ze sobą przed telewizorem, zapychając swoje żołądki niezdrowym jedzeniem!
Moje narzekanie przerwał ktoś wpadający na moją klatkę piersiową. Złapałem mocno za ramiona tej osoby i spojrzałem na twarz. Moim oczom ukazała się dziewczyna, która zapłakanymi, pięknymi, ciemnymi jak gorzka czekolada oczami wpatrywała się we mnie. Jej brązowe, proste włosy opadały jej na ramiona, a ich czubek zakryty był ciemnozieloną czapką. Była piękna. Aż szkoda, że ktoś doprowadził ją do takiego stanu. Przyznam, że niewiele dziewczyn wygląda dobrze z rozmazanym makijażem oraz zaczerwienionymi oczyma, jednak ona mimo wszystko wyglądała zjawiskowo. Posiadała pewien urok, który cholernie mi się podobał.
- Nie płacz, nie warto - zapewniłem ją, mimo że tak naprawdę nie znałem powodu jej łez. - Mogło być gorzej - dodałem i odwróciłem się do niej plecami, tym samym wypuszczając ją z uścisku.
Usłyszałem za sobą ciche parsknięcie śmiechem. Czyli moja dziura przydała się do czegoś!
Odwróciłem się do niej przodem i spoglądając prosto w oczy, w których gościły iskierki rozbawienia, poklepałem ją po głowie jak małe dziecko i po prostu odszedłem.



MICHEAL [Niedziela - 11.09.2005]

Swymi dłońmi, którymi trzymałem kij, wprawiałem w ruch miotłę. Zamiatanie. To najlepsza praca jaką można wykonywać, naprawdę. Przecież ten kurz, nieprzejęci pacjenci, którzy ciągle tylko roznoszą na nowo brud i ból pleców, to wszystko sprawia, że chce się żyć! Cholera... Wykonuję mozolną, syzyfową pracę, a nikt nie pomyśli, żeby chociaż na chwilę zamknąć się w swoim pokoju i dać mi pozamiatać ten pieprzony korytarz! Pieprzę to. I tak tutaj zawsze będzie syf, a ja nie mam zamiaru spędzać kolejnych godzin na tym jakże interesującym zajęciu. Biorąc miotłę do jednej ręki udałem się do składzika, gdzie ją zostawiłem. Ledwo wyszedłem i już natknąłem się na kierownika tejże instytucji, który patrzył na mnie z wyższością wypisaną na twarzy i... kpiną? Świetnie, czyli facet mnie nie lubi. I nawzajem. Był nad wyraz nie przyjemnym człowiekiem. Miał zaledwie około trzydziestki, a zachowywał się jakby posiadał szeroki bagaż doświadczeń i pozjadał wszystkie umysły świata.
- Słucham? - spytałem po chwili, kiedy wyglądało na to, że on nie ma zamiaru się odezwać.
- Chyba proszę pana - zwrócił mi uwagę. Jeszcze czego? Nie dość, że odwalam za niego robotę za marne grosze, to jeszcze mnie poucza? O nie, nie, tak się bawić nie będziemy.
- Co? - Najzwyczajniej w świecie udałem, że nie dosłyszałem.
Na jego skroni pojawiła się żyłka, która jasno wskazywała, że nie jest zadowolony z mojej wypowiedzi. I dobrze! Jak mu się nie podoba, to niech mnie zwolni i sam zamiata korytarz!
- Słucham, proszę pana? - powtórzył, a mi oczy się zaświeciły. Wpadł, a ja mogłem to wykorzystać.
- Nic nie chciałem - odparłem i odszedłem w stronę... Cholera. Właściwie powinienem już skończyć pracę, ale przez niego z powrotem poszedłem wzdłuż korytarza. Wiedziałem, że teraz bacznie mnie obserwuje, więc natychmiast otworzyłem pierwsze lepsze drzwi i wszedłem do środka. Miałem nadzieję, że da sobie spokój i nie przylezie tutaj za mną. Na szczęście nie zrobił tego, a ja odetchnąłem z ulgą. Usłyszałem donośne chrząknięcie, więc natychmiast podniosłem głowę w celu zlokalizowania jego źródła. Na łóżku pod ścianą siedział młody chłopak o czarnych włosach, jak i oczach. Uśmiechał się w moją stronę. Nie wyglądał na osobę, która powinna przebywać w takim miejscu.
- Nie spodziewałem się gości - zaśmiał się. Hm, ja też nie spodziewałem się ciebie odwiedzać, więc... - Nowy kierownik to wrzód na tyłku, co nie? - spytał, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. 
Skąd on...? Skąd on wiedział, że to właśnie o niego chodzi?
- Nie widziałem cie tu wcześniej, jesteś nowy? - zadał kolejne pytanie zmieniając temat.
- Tak, pracuję tu od ponad tygodnia - odpowiedziałem i usiadłem na fotelu, który stał obok jego łóżka.
Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Tak właściwie powinienem wyjść tak szybko, jak tutaj wszedłem. Jestem tylko zwykłym salowym i nie wolno mi się spoufalać z pacjentami, a co dopiero z nimi swobodnie rozmawiać. Bo właśnie tak się przy nim czułem. Swobodnie, jakby był moim młodszym bratem.
- Rzadko ktoś mnie odwiedza - odezwał się. Spojrzałem na niego. Spoglądał przez okno. Jego wyraz twarzy się zmienił. Nie był już uśmiechnięty, tylko najzwyczajniej w świecie smutny. Jego oczy wyrażały ból. Zrobiło mi się go żal.
- J-ja... -Nagle zrobiło mi się sucho w gardle. Chłopak odwrócił na mnie swój wzrok pełny nadziei. - Mogę cię odwiedzać - zaproponowałem.
Uśmiechnął się szeroko, ale nic nie odpowiedział. Siedzieliśmy w ciszy. I bynajmniej nie była ona krępująca. Po chwili odezwał się. Sam z siebie zaczął opowiadać o tym, jak się tutaj znalazł. Pomyślałem, że nie było mu łatwo w życiu. Wspomniał o siostrze, która go co sobotę odwiedza. Miał szczęście, że posiadał kogoś kto się nim przejmuje i opiekuje. Pracując tutaj zaledwie tydzień zauważyłem, że wiele osób tutaj przebywających nie ma nikogo, kto by do nich przychodził. Większość z nich albo nie ma krewnych, albo oni po prostu nie chcą ich odwiedzać. Nigdy tego nie zrozumiem. Jak można wyprzeć się własnej rodziny, nawet jeżeli mają takie problemy? Nawet jeżeli swoje dni spędzają w ośrodku odwykowym? Tym bardziej powinni przy nich być. Wspierać, pocieszać, podnosić na duchu. Mówić, że za niedługo wyjdą, że znowu ujrzą świat poza murami. Niektórzy ludzie potrafią być straszni.
- Jesteś tam? - usłyszałem ciepły głos ciemnowłosego. Uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi, a on zaczął kontynuować opowiadanie o sobie.



SPINELLY [Poniedziałek - 12.09.2005]

Przysięgam, zatłukę go. Jak tylko wyjdzie z tej pieprzonej toalety, to go zatłukę! Cholerny Lukas! Przez niego muszę sprzątać starą, zakurzoną, śmierdzącą bibliotekę po lekcjach, nie mówiąc o jego wczorajszym pomyśle, przez który nogi mi odpadają. Dorwę go, zacznę odcinać po kolei każdą kończynę posypując ją solą morską, a potem rzucę rekinom na pożarcie!
- No wyłaź wreszcie! - krzyknęłam poirytowana i uderzyłam kilka razy w drzwi.
- Ha, chciałabyś! - odpowiedział. Oj chciałabym. W końcu by mu się oberwało!
Zaczęłam mocniej uderzać i krzyczeć na niego, ale on nadal, jak siedział tam, tak nie chciał wychodzić. Cholera! Co prawda mogłabym rozwalić drzwi, ale... Nie mam kasy, żeby potem za nie zapłacić. Cholera, durny pacan!
- Spinelly, co ty wyprawiasz?! - usłyszałam za sobą głos przyjaciółki.
Z wściekłością odwróciłam się do niej. Lekko się przeraziła, ale nadal miała na buzi ten wyraz twarzy, który świadczył o tym, że nadal chce się dowiedzieć co jest grane.
- Ten buc, Lukas, zamknął się, zamiast wyjść  i JAK MĘŻCZYZNA - tutaj głośno wrzasnęłam w stronę sąsiedniego pomieszczenia, z którego usłyszałam głośne prychnięcie, na co odwróciłam wzrok poirytowana. - stawić mi czoła - dopowiedziałam, ale już bardziej do siebie.
- Daj spokój, dalej masz mu za złe ten proszek? - spytała i myśląc, że mnie to uspokoi położyła mi rękę na ramieniu.
- Pewnie, że tak - prychnęłam i zrzuciłam jej dłoń.
Właśnie głównie przez ten proszek mieliśmy problemy. Przez niego przez cały tydzień wszyscy śmierdzieli tym ohydztwem, które nie chciało wywietrzeć. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że wszystkie pierwsze klasy przez trzy dni myślały, że ta szkoła naprawdę jest nawiedzona albo przeklęta. Chodzili wtedy jak zombie. Nic do nich nie docierało, patrzyli uważnie na wszystkie strony. Słyszałam, że kilka osób nawet się wypisało. Pffy, bez przesady, aż tak bardzo się nie postaraliśmy. Najlepsze jednak były wersje całego zajścia, które krążyły po szkole. Jedną z nich było to, że niby Susan lewitowała ponad ziemią. Drugą, że jednego ucznia pożarła na oczach innych. Trzecią, że miała ponad naturalne zdolności. I wiele, wiele innych, które po prostu rozśmieszają swoją absurdalnością.
- Proszę - usłyszałam znowu ten niesamowicie miły głos Susannah, a przed moimi oczami ukazał się mały, srebrny kluczyk. Uścisnęłam ją mocno, po czym wsadziłam go do zamka i szybko przekręciłam. W następnej chwili już znajdowałam się w środku pomieszczenia i patrzyłam na Lukasa jak wygłodniały drapieżnik na swoją ofiarę.
- Myślałeś, że w toalecie dla nauczycieli będziesz bezpieczny? - spytałam z kpiną w głosie.
Ha! Przede mną nikt się nie ukryje!
- Su, jak mogłaś! - jęknął z wyrzutem w stronę brunetki, która tylko zachichotała i odeszła w swoją stronę.
Spojrzał na mnie przerażony i jeszcze mocniej przywarł plecami do kafelek, którymi była wyłożona ściana. Przełknął nerwowo ślinę. Wyglądał tak bezbronnie. Już miałam do niego podejść, kiedy do toalety wparował jakiś dzieciak w kimono do judo i próbował mnie zaatakować. Na szczęście zdążyłam się uchylić i jego cios przyjął zdezorientowany Lukas. Zaśmiałam się głośno z ich poskładanych ciał leżących na ziemi.
Eh, mówiłam temu kretynowi, Davidowi, żeby nie przysyłał mi rekrutów na jego pieprzone, marne koło. Nie mam zamiaru być ich przepustką. Włosy z nóg mu powyrywam, jak tylko go dorwę.
Po chwili chłopak już stał na nogach i z determinacją próbował zadać mi ciosy. Raz z prawej, raz z lewej, raz nogą próbował mi podciąć dolne kończyny, ale dla mnie nie był to żaden problem i z łatwością unikałam wszystkiego. Właściwie nie wiedziałam co ten dzieciak wyprawia. Ani to Judo, ani Karate. Postawa jakaś chwiejna, ciosy kompletnie nietrafne, już nie mówiąc o tym, że bił jak ciota. Po zaledwie kilku jego próbach miałam dość. Nie mam zamiaru zajmować się jakimś smarkaczem i jeszcze do tego unikać jego kiepskich ciosów. Najzwyczajniej w świecie wyprostowałam palce w dłoni i uderzyłam go pod przeponą. Chłopak zgiął się w pół i opadł na kolana. No, i po sprawie, teraz... Cholerny Lukas! Wykorzystał okazję i zwiał! Chyba nie myślał, że jedno kopnięcie od tego małego leszcza zakończy sprawę. To była dopiero rozgrzewka!



SELINA [Poniedziałek - 12.09.2005]

Świetnie, po prostu świetnie. Jak ja kocham swoich rodziców. Jak zwykle bez pytania o zgodę robią wszystko co im się żywnie podoba! Mają jedną jedyną córkę, ale nie śmią ją spytać o zdanie! "Bo zapomnieliśmy". Ta, jasne. Ja już znam te ich wymówki. W dupie mają to, że zostawiłam za sobą znajomych, przyjaciół, chłopaka, że tam miałam ułożone życie, że byłam najważniejszą osobą w szkole. Bo szczęście rodzonej córki nie jest ważne, nie! Ważne jest zarabianie większej ilości pieniędzy, której i tak nie mają na co wydać! Ghr! I jeszcze do tego nowa szkoła. Świetnie, po prostu świetnie. Gdyby chociaż byli tutaj ludzie na poziomie, ale nie. Z prywatnej, renomowanej, zajebistej szkoły przenieśli mnie do jakiegoś publicznego bagna! Ci wszyscy uczniowie... Zero stylu, osobowości, charakteru, nic! Kompletnie nic. Do tego muszę zaczynać wszystko od nowa i wspinać się po szczeblach, aby znowu zostać zauważalną. Cholera! A to wcale nie jest łatwe. Żmudna, ciężka praca, którą będę musiała wykonać od nowa. A najgorsze jest to, że jak do tej pory nie znalazłam żadnej osoby, którą muszę wygryźć, aby stać się elitą.
- Cześć maleńka - usłyszałam nad uchem męski głos.
Boże! Dlaczego ja?! Już mi przysłałeś jakiegoś debila, który myśli, że skoro jestem nowa, to pewnie zagubiona i nie wiem co ze sobą począć?! Proszę ja was! Prawda, nikogo tutaj nie znam, właściwie nie mam pojęcia jak się dostałam na stołówkę, ale w dupie mam takich idiotów jak on, co nawet o imię nie pytają, tylko od razu patrzą się w dekolt. Cholera! Zaraz mu oczy wydłubię!
- Za wysokie nogi, jak... - Chciałam mu odszczekać, ale mi przerwał. No co za niewychowany cham! Zero kultury!
- No co ty nie powiesz - rzekł i usiadł na przeciwko mnie szczerząc się jak idiota.
W sumie nawet przystojny jest, ale te ciuchy... Pożal się boże. I jeszcze ma przetłuszczone włosy. Brr... Aż się wzdrygnęłam. Chciałam dać mu jasno do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana takim ciotom jak on i żeby dał sobie spokój i wyniósł stąd te marne cztery litery, ale...
- E, Thomson! - moich uszu dobiegł czyjś głos, na co chłopak natychmiast odwrócił głowę w prawo.
Z szerokim uśmiechem na ustach wodził wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu osoby, która go zawołała. W momencie, gdy dostrzegł jakąś lokowaną blondynkę, która swoją drogą miała całkiem niezłe i chyba nawet markowe ciuchy, mina mu zrzedła. Podniosła rękę do góry z budyniem w dłoni. Potrząsnęła kubeczkiem, a chłopak od razu stał się zielony i w te pędy z ręką przy ustach wybiegł. Z satysfakcją wypisaną na twarzy podeszła do mnie i usiadła na jego miejscu.
- Jak ty to zrobiłaś? - Spytałam. Byłam tak zaskoczona, że myślałam, że oczy zaraz wyjdą mi na wierzch.
Nie musiała nic mówić, tylko pokazała budyń! Już wiedziałam, że to ona ma władze w tej szkole. Czyli ona jest osobą z którą warto się przyjaźnić... Hm, skorzystam, nie powiem.
- Wiesz, chodząc do tej szkoły parę lat zdobywa się pewną wiedzę - uśmiechnęła się szeroko i odstawiła budyń na stół. Pffy. Nie musisz mi tego mówić. Sama posiadałam dużą dozę informacji na temat wszystkich w szkole. Wszystkich, którzy byli godni mojej uwagi, oczywiście.
- Po co ci taka wiedza? - Zadałam kolejne pytanie, a ona spojrzała na mnie dziwnie. Chyba nie była zadowolona, że tak ją wypytuję, ale... Skoro ona ma taką władzę, to trzymając się niej i dowiadując się jak najwięcej będę na równi z nią, a może nawet ją przewyższę, a wtedy... A wtedy znowu będę najważniejszą osobą w szkole. Tak samo jak w Regent's.
- Do swoich celów - odpowiedziała i przewróciła oczami. - Niektóre informacje są naprawdę przydatne, kiedy się czegoś potrzebuje - wyjaśniła. - Raita - przedstawiła się i wystawiła rękę w moim kierunku.
- Selina - odpowiedziałam i uścisnęłam jej dłoń.
- Tak, wiem. Dyrektor kazał mi cię oprowadzić po szkole. Proszę - rzekła i wyciągając kilka kartek z swojej torby, którą miała zawieszoną na ramieniu, wręczyła mi je do ręki. Rozłożyłam papier i zerknęłam na to co jest zapisane. Plan zajęć, szkoły i numer szafki. W końcu, bo ta dziwna baba z sekretariatu nie chciała mi nic powiedzieć. Zachowywała się jakbym co najmniej miała ukraść im coś cennego. - No nic, stołówkę już widziałaś, więc chodźmy dalej.
Pociągnęła mnie za rękę, nim zdążyłam jakkolwiek zareagować czy odpowiedzieć. Chciałam zadać jej mnóstwo pytań, ale ona zbywała mnie niejednoznacznymi odpowiedziami i za każdym razem ucinała rozmowę. Nie jest taka głupia za jaką ją miałam. Specjalnie nie zdradza szkolnych sekretów, które mogą w jakiś sposób jej zagrozić. Muszę być bardziej spostrzegawcza, skoro ona nie chce mi niczego ułatwić.
Szłyśmy szerokim korytarzem. Dziwne, był cały pusty. Myślałam, że skoro to zwykła szkoła, to będzie jak na filmach. Zapchane korytarze, walające się śmiecie, a tutaj... Było jak w mojej starej szkole. Wszystko na swoim miejscu.
Popchała mosiężne drzwi, a moim oczom ukazała się sala gimnastyczna. Kilkoro uczniów grało w kosza, a kilkoro siedziało na trybunach. Co mnie troszkę zdziwiło, na jednej z ławeczek siedziała grupka dziewczyn, a w samym jej środku leżała jakaś osoba, która, wnioskując po kolejnych parsknięciach z ich strony, musiała być niesamowicie zabawna. Czyli co? Kolejna osoba z elity tej szkoły? Cholera, robi się coraz trudniej...
- To pomieszczenie wybudowano w celu wypocenia nas jak świnie. - Wyrwała mnie z rozmyślań i rozpostarła ręce. Pewnie w celu nadania dramaturgii. - Poza tym wydaje mi się, że oni po prostu cieszą się na nasz widok turlających się we własnym pocie - dodała, puszczając mi oczko. Przyznam, że była zabawna. - Jak każda szkoła mamy i nazwę i maskotkę. "Rozszalałe Niedźwiedzice" zwiemy się, do dziś nie wiem co za kretyn wymyślił tą nazwę. - mruknęła niezadowolona i delikatnie zacisnęła pięści ze złości.
- Uwaga! - Usłyszałam za sobą, kiedy nagle obok jej głowy przeleciała piłka, którą złapałam.
Po chwili koło nas zjawił się niesamowicie przystojny chłopak. Teraz rozumiem gdzie się podziali ci przystojniacy z tej szkoły!
- Niezłe przyjęcie - uśmiechnął się nonszalancko i odebrał piłkę z moich rąk.
- Kiedyś grałam - odwzajemniłam gest.
Brunet puścił mi oczko i pobiegł do reszty graczy. Jeszcze chwilę wpatrywałam się w niego, dopóki jeden z jego kolegów tego nie zauważył i nie zaczął o czymś z nim gadać.
- Leci na ciebie - stwierdziła dziewczyna stojąca obok mnie. Spojrzałam na nią. Było widać, że mówi prawdę.
- Myślisz? - spytałam dla pewności. Skoro mu się podobam, jest kapitanem drużyny koszykarskiej... Idealny kandydat na chłopaka. Tak jak w Regent's!
- Kochana, jeśli chodzi o tego faceta, to mogę za niego poręczyć - uśmiechnęła się uprzejmie.


LUKAS [Poniedziałek - 12.09.2005]

Chowając się przed Spinelly udałem się na salę gimnastyczną. Dziewczyna mało kiedy tam zaglądała, więc mogłem w spokoju spędzić przerwę obiadową na leniuchowniu. Ledwo przekroczyłem próg, a do mojego ciała przypałętało się kilka dziewczyn. Dwie z nich złapały mnie pod ramię.
- Witajcie, drogie panie - uśmiechnąłem się uwodzicielsko. Kilka z nich przegryzło wargi. Uwielbiałem kiedy je podniecałem, kiedy były zakłopotane i się rumieniły. To był najlepszy widok, jaki kiedykolwiek jakikolwiek mężczyzna czy chłopak mógłby zobaczyć. Wraz z nimi ruszyłem na trybuny, na których środku usiadłem, a one wokoło mnie. Wykorzystałem ten fakt i kładąc się na ławeczce ułożyłem głowę na kolanach bodajże... Zerknąłem na dziewczynę. Krista. Była piękną zielonooką dziewczyną o cudownych, rudych włosach, które idealnie pasowały do jej bladej cery i piegów na policzkach. Lubiłem ją, była bardzo otwartą osobą i dobrze mi się z nią rozmawiało. Niestety przez to, że spędzała ze mną więcej czasu niż inne, reszta robiła się nadmiernie zazdrosna. Przyznam, że uwielbiam kiedy dziewczyny mnie pragną, ale to do czego są czasem zdolne... Przekracza moje wyobrażenia. Na szczęście Krista jest bardzo silną osobą i nie daje sobie pluć w twarz. Jednak wiem, że czasem tylko udaje. Już dwa razy widziałem jak w tajemnicy przed wszystkimi płacze w ukryciu. Chyba właśnie dlatego się do niej bardziej przywiązałem. Bo za każdym razem, kiedy słone krople pokrywają jej policzki, ja jestem przy niej. Nie mogę pozwolić aby ktokolwiek cierpiał z mojego powodu. Nie tak piękna istota, jaką ona była.
Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk jej delikatnej dłoni, którą zaczęła gładzić moje włosy. Uśmiechnąłem się lekko i przymrużyłem oczy. Chciałem się odrobinę zdrzemnąć, ale pozostałe dziewczyny nie dawały mi spokoju, wciąż coś do mnie mówiły, próbowały zagaić, czasem rzucały żartami lub nerwowo się śmiały. Podniosłem powieki i zaśmiałem się lekko.
- Jesteście cudowne, wiecie o tym, prawda? - spytałem i zauważyłem dwie, różowe plamki na policzkach zielonookiej.
Byłem pewny, że pozostałe również tak zareagowały.
- Lukas, z którą z nas najchętniej byś się umówił? - To pytanie padło z pełnych, krwistoczerwonych ust czarnowłosej dziewczyny.
Była jedną z tych, które wręcz wisiały nade mną kokietując w każdy możliwy sposób i zrażały inne dziewczyny. Mimo wielu odmów ona wciąż i wciąż kleiła się do mnie. Denerwowało mnie to, tym bardziej kiedy się dowiedziałem, że to właśnie ona jest cięta na Kristę. Doskonale wiedziałem, że to pytanie miało podtekst. Chciała znaleźć kolejny powód, aby wyżyć się na rudowłosej. Nie mogłem na to pozwolić.
- Najchętniej... - wypowiedziałem to słowo bardzo przeciągle. Wiedziałem, że taki ton głosu działał na nie podwójnie. Wnioskowałem to z tego, że za każdym razem ledwo zauważalnie drżały. Dokładnie tak samo było teraz, kiedy to poczułem lekkie drganie ręki zielonookiej na moim policzku.
- Poszedłbym na grupową randkę - skończyłem uśmiechając się nonszalancko.
 Parsknęły śmiechem, jednak w mojej głowie utknął tylko ten jeden, specyficzny, należący do Kristy. Melodyjny, delikatny, piękny. Uwielbiałem go słuchać.


- Uważaj! - Moich uszu dobiegł głośny krzyk Samona. Natychmiast się podniosłem i rozejrzałem po sali. Zauważyłem Raitę w towarzystwie bruneta i jakiejś ciemnowłosej dziewczyny. Stali pod drzwiami prowadzącymi na korytarz, oddaleni jakieś dwadzieścia metrów przede mną. Pochłonąłem wzrokiem jej figurę. Zacząłem od stup, na których były założone ciemnoszare buty na koturnie. Podniosłem wzrok wyżej. Na ciemne biodrówki, które upinały jej cudownie długie nogi oraz okrągłe, jędrne pośladki. Na górę była zarzucona jeansowa kurtka, która sięgała jej ledwo za łopatki, spod niej wychodziła ciemnoszara bluzka, która kończyła się równo z jej biodrami. Posiadała długie, kręcone włosy, które sięgały jej do połowy pleców. Widziałem tylko jej tył, ale śmiało mogłem stwierdzić, że gdy tylko się obróci będę najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, który mógł zobaczyć tak piękną dziewczynę. Postanowiłem podejść do nich, aby blondynka mogła mi ją przedstawić.

- Wybaczcie, piękne panie, lecz muszę was opuścić - rzuciłem uprzejmie i robiąc delikatny ukłon w ich stronę zszedłem z trybun i skierowałem się w stronę Raity. Samon zdążył odzyskać swoją piłkę i udał się do reszty drużyny.
- Kochana, jeśli chodzi o tego faceta, to mogę za niego poręczyć - powiedziała moja przyjaciółka.
Była nad wyraz uprzejma i dziwiło mnie jej zachowanie. Normalnie w takiej sytuacji mruknęłaby coś pod nosem, przewróciłaby oczami i prawdopodobnie wrednie skomentowałaby ich wspólne zaloty. Coś tutaj nie grało. Podszedłem do nich od tyłu.
- Co jest, dziewczyny? - spytałem obejmując ich ramiona swoimi rękoma.
- Co do niego, to już nie - powiedziała blondynka wskazując na mnie palcem, po czym pstryknęła mnie w czoło.
- Ranisz - udałem, że jestem urażony jej odpowiedzią.
Opuściłem dłonie, a dziewczyny obróciły się do mnie przodem. I wtedy doznałem szoku. Przed moimi oczami we własnej osobie stała ta sama dziewczyna, którą pocieszałem na środku ulicy ukazując swe żenujące bokserki. Czyli miałem rację, że będę zachwycony kiedy ją ujrzę. Bez zapłakanych, zaczerwienionych oczu wyglądała jeszcze piękniej, ale to akurat było do przewidzenia. Dziewczyna była chyba jeszcze bardziej zaskoczona niż ja, ponieważ otworzyła szeroko usta na mój widok.
- Lukas, tłumacz - rozkazała mi Raita gniewnie na mnie patrząc.
Oczywiście, bo jak dziewczyna stoi z rozdziawionymi ustami i nie potrafi nic z siebie wydusić to, to jest moja wina!
- Nic nie zrobiłem - przemówiłem w swojej obronie, a ona spojrzała na mnie sceptycznie.
Dalej mi nie wierzy?! Co za uparta dziewucha!


______________________________________________________________
Miał być pierwszego, jest dwadzieścia dni później.
Przepraszam, naprawdę cholernie jest mi wstyd.
Niestety miałam jakąś dziwną blokadę i po prostu nie mogłam nic napisać.
Na szczęście się odblokowałam i teraz możecie podziwiać moje nowe dzieło xd
Jak pewnie zauważyliście dodałam nową narrację.
Wiem, namieszałam jeszcze bardziej, hahaha ^^
Ah, właśnie, jeżeli jesteście lub znacie kogoś
kto byłby zainteresowany darmowym szablonem mojej roboty,
to zapraszam na rozmowę na gg:1176312.
Chętnie użyczę swych umiejętności.
Jeżeli ktoś nie jest ich pewny zapraszam tutaj do ich sprawdzenia ;)
Ostatnio bardzo się w to wkręciłam, a bezsensu jest aby robić szablony,
z których nikt później nie skorzysta ;)

Xoxo, do napisania ;*

6 komentarzy:

  1. Złotko, złotko, złotko!!! ;*
    Rozdział przecudowny! ^^ Lukas... Zakochałam się w nim! On jest taaaaki uroczy, cudny, kochany... Seksowny! ^^ Ja chcę więcej rozdziałów z jego perspektywą, więcej! ^^
    Spinelly, zła dziewczynka, chciała zbić moje blondaska, be dziewczynka... Ale i tak ją uwielbiam, jej charakter jest cudny! ^^
    Micheal w końcu pokazał na co go stać, haha, ta sytuacja z kierownikiem mnie rozwaliła na łopatki! ^^
    Selina... Mam mieszane uczucia, niby przyjazna i miła, ale cały czas myśli jakby tu w przyszłości zaszkodzić Raicie, nie podoba mi się, o!
    Raita jak zwykle pełna humoru i sarkazmu, ona jest świetna! Tylko gdzie Joe? Tak mi go brakowało w tym rozdziale, tych ich kłótni i wspólnych zdarzeń, lądowań w gabinecie dyrektora ^^
    Czekam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa kim jest ten ciemnowłosy chłopak, którego poznał Micheal?
    Lukas jest coraz bardziej słodki, po prostu go uwielbiam, ale proszę nie spiknij go z Seliną! Ona jest zła! Coś mało Susannah, Jeroma i Joe w tym rozdziale... Mam nadzieję, że w następnym będzie ich więcej xd Haha, dziwnie się czyta o Raicie z perspektywy innych bohaterów ;p
    Przepraszam cię kochana, za opóźnienia, ale wiesz... weekend xd

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha wybacz ale nie umiem napisać co sądzę o rozdziale, bo cały czas mam przed oczami akcję jak uciekają przed psami i jeden rozrywa mu spodnie... i te bokserki <3
    wybacz, że dopiero dzisiaj, ale jakoś tak mnie schodziło.
    Wesołych Świąt kochana ! ;*
    i czekam na kolejny rozdział ! Ten był cudowny !! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne
    zapraszamy do nas
    Gośka&Paula

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem dziewczyną, której pomagałaś na gg i, która ma zjechane GOOGLE. Okey. Przepraszam, że dopiero teraz, ale jakoś tak wyszło.. To może od początku? Zacznę od 2 rozdziału. Powaliły mnie w nim te teksty: ,,Cały czas próbował się w jakiś sposób wyswobodzić, nawet uciekając się do lizania moich rąk, jednak byłam nieugięta. " i ,,Jestem pewna, że on jest pewny, że ja jestem pewna, że nie chcę się z nim bawić. Co to, to nie! Zabieram zabawki i spierdalam z tej piaskownicy..". Rozwaliły mi one system :D Strasznie spodobała mi się postać Spinelly. O Lukasie nie wiem co powiedzieć.. Chłopak raczej taki, który dużo przeszedł. Za to Micheal jest bardzoooo dziwny. Trójeczka: Postać RAITI jest genialna. Kocham czytać jej perspektywę. Naprawdę nie wiem czemu, ale jej postać jest mi bliska.xd Hahahhaha. Rozmowa przez telefon Raiti i Lukasa mnie rozwaliła. ,,Tak, razem z moją ukochaną przyjaciółką, a zamiast niej podstawili androida. Ej! Oddawaj mi przyjaciółkę!" lub ,,Tak, brawo, udało ci się znaleźć magiczny guziczek, a to co słyszysz to sygnał startowy programu Windows." Nie no muszę: ,,Cholera. Matka mi sfiksowała. " Oczywiście GNOM jest cudowny <3 KOCHAM RAITE, ona jest boska, mój nowy, autorytet <3 Taka dziewczyna z poczuciem homoru, co chwila rzucająca tekstami wypchanymi sarkazmem. Genialna ! <3
    Rozdzał four: Susannah, faktycznie jesteś zbyt dobra. xx Bo faktycznie Joe jest taki słodki i niewinny :P No może słodka to i ta bestia jest, ale, że niewinna?! Hahhaha. Su i ten jej plan..xdd Susannah ma rację! Wszystkie osoby o uśmiechu z dołeczkami policzkach mają luzy. No, bo na przykład kto nie kocha takiego Harr'ego Styles'a? xx Ta akcja z tackami niedoopisania. Oczywiście w pozytywnym sensie. Hahahhah. Kocenie boooskie ;* No to tylko piąteczka została: Lukas! Booooosz! Genialny miałeś ten pomysł z basenem. Normalnie, aż zazdroszczę tym dzieciakom przyjaciół. Wiesz, też mam podobnych, ale czuć od nich jak bardzo im na sobie zależy! Przecież nawet Lukas pośwęcił swojego buta! To musi coś znaczyć :D Przepraszam za szczerość, ale nie lubię Seliny! Jeszcze tu nam Raite zniszczy, zeszpeci, zepsuje! O, dobre słowo! ZEPSUJĘ! Trzymaj się od niej z daleka.. Naprawdę nie lubię jej! W elicie będziesz? Chyba Cię ta Twoja nie za ładna główka pobolewa. A, no i! To do autorki: Jeśli Joe spotka się z tą Seliną no i oni.. no wiesz, to nieręczę za siebie, a i! No dobra to to później do Ciebie napiszę, bo tak w komentarzu to zbytnio nie wypada! ;) Chociaż może ona nie jest i taka zła.. what ever.xd (czy coś) No dobrze, a wiec rozdziały mniej wiecej omówiłam.
    Masz genialny styl pisania. Żadnych błędów stylistycznych, ortograficznych, ani stylistycznych nie znalazłam! Zakochałam się w tej histori. Najbardziej spodobała mi się postać Raiti i Lukasa ;) Mam nadzijeę, że nie jesteś zła, że było trochę cytatów? No i chyba długość komentarza w miarę? Z mojej strony tyle. Całuję i do następnego komenatrza! ;*
    ~Ally K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow wymiatasz *.* troche mi się mieszają te wszystkie osoby, ale można się połapać ;) czekam na nn ;*

    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń